Zaczepiają mnie taryfiarze

Na ulicy ktoś cię zaczepia?

Tu nie, rzadko wychodzę na miasto. Taryfiarze koło Mariottu mnie zaczepiają. W Warszawie. Nie reaguję na to. Na Zachodzie nikt nawet nie zwróciłby na to uwagi. 

 

Kostiumy na scenę przygotowujesz sam?

Tak. Bardzo lubię eksperymentować na scenie. I z wyglądem i z dźwiękiem. Do swojego sprzętu dokupiłem urządzenia didżejskie. Miksuję. Trzeba krzyżować style i iść do przodu. Trzeba być otwartym i robić ciągle coś innego – żeby nie skostnieć. Bardzo lubię scenę i granie na żywo. I w Amsterdamie i w Pcimiu Dolnym. Nie lubię tylko, jak ktoś mi coś narzuca. Lubię być wolny w dźwięku i lubię grać różne rzeczy, a najbardziej łamać konwencje. Trzeba przełamywać to, co zastaliśmy, a nie faszerować się tym co dookoła.

 

To na scenie, a w życiu?

W życiu też.

Czym się nie faszerujesz?

Nie jem na przykład tej chemii, którą ludzie kupują do jedzenia. Jestem w ogóle przerażony jakością żywności jaką podaje się naszemu światu. Tragedia. To, że nie ma nad tym jakiejś kontroli globalnej, co jest człowiekowi sprzedawane, to jest dramat. Nie chodzę do Globi.

 

A gdzie chodzisz?

Jem dziczyznę. Mój szwagier jest leśnikiem. Oczywiście nie można całkowicie uniknąć tego skażonego jedzenia, ale hamuje się jak mogę. W naszym funkcjonowaniu najważniejsza jest jakość odżywiania. Zdrowe jedzenie to podstawa. Staram się dobrze odżywiać i 30 lat nie byłem u lekarza. Nie jem tego co jest smaczne, tylko co daje żelazo, witaminy.

 

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij