*
To jest taka zabawa – mówi Małgorzata Małoszowska.
– Zaczyna się od wyboru oferty i wymiany maili. Najpierw listy są krótkie, potem – jeśli obie strony są zainteresowane swoimi domami – coraz bardziej szczegółowe. Staramy się nawzajem poznać i trochę zaprzyjaźnić, dowiedzieć się co tamci ludzie lubią, jak ich ugościć i jak przygotować dom, by było im u nas jak najlepiej – tłumaczy.
Do listów dołączają zdjęcia, mapki i wszystkie materiały, które mogą pomóc w sprawnej wymianie.
Daje się numery telefonów do swoich przyjaciół, rodziny, dentysty, lekarza pediatry czy mechanika samochodowego – na wszelki wypadek.
Klucze przekazują osobiście, bądź przez rodzinę, czy sąsiadów. Ci ostatni odgrywają w wymianie niemałą rolę.
– Nasz sąsiad pomógł Austriakom jak zepsuł się im samochód. Nas doglądała z kolei ich sąsiadka. Poinstruowała nas np. co dawać do jedzenia kotu gospodarzy – opowiada Lucyna Serba. –To nie była kontrola, ale opieka – zaznacza.
Intervacowcy mówią, że choć wymianie towarzyszą zawsze emocje, nie boją się kradzieży ani większych kłopotów.
– Tutaj są ludzie odpowiedzialni – zapewnia Małgorzata Małoszowska.
Kierują się zasadą: nie rób drugiemu, co tobie nie miłe. Trzeba mieć zaufanie do siebie, choć nam, Polakom wciąż trudno to przychodzi. Ci, którzy jeżdżą, już się nauczyli: trzeba przestrzegać prostych zasad, a o swoich obawach szczerze powiedzieć „zmiennikom”. Zawsze można się dogadać: umówić kwestie płatności za korzystanie z telefonu, albo czego wolelibyśmy, aby w naszym domu nie ruszać.
-Szacunek rodzi szacunek. Zaufanie – zaufanie. Jeśli obie strony na to stać, sukces gwarantowany – podsumowuje Dorota Dąbrowski.
Zanim samemu spakuje się walizkę, trzeba przygotować dom na przyjęcie gości.
– Gdziekolwiek jechaliśmy, czekał na nas pachnący, idealnie wysprzątany dom z czystą pościelą, zapasem ręczników i pełną lodówką. Ja także, zanim wyjadę, robię generalny porządek, jak na święta – śmieje się Małgorzata Małoszowska.
Zostawia też – jak każą zasady intervacowskiego savoir-vivre`u – lodówkę po brzegi wypełnioną smakołykami. Typowo polskimi, czyli oscypkami, dobrymi wędlinami.
Aby goście zmęczeni po podróży mogli się posilić zanim znajdą jakiś sklep w okolicy. Ewa Krupska wspomina, jak pierwszy raz pojechała do Bawarii, w lodówce znalazła nie tylko mnóstwo wspaniałego jedzenia, ale też kilka gatunków piwa. – To byli fantastyczni ludzie, ci Bawarczycy. Przez trzy tygodnie pobytu w Krakowie niemal co dzień jeździli do weterynarza z naszym kotem, bo pech chciał, że zachorował – wspomina z wdzięcznością.
Kocimi niańkami zostali też dwaj 25-letni Francuzi, którzy wymienili się na mieszkania z Dorotą Dąbrowski. Byli zachwyceni – i kotami, i Polską.
Po wakacjach obowiązkiem intervacowców jest pozostawienie cudzego domu w takim stanie, w jakim go zastali: wysprzątany, lodówka pełna (gospodarze też będą zmęczeni powrotem do domu), jeśli korzystaliśmy z ich auta uzupełniamy pod korek benzynę.
-Ja spotkałam się z moimi francuskimi gośćmi w moim warszawskim mieszkaniu – opowiada Dorota Dąbrowski. Kiedy wrócili z Piotrem z Nimes, Francuzi czekali na nich z kolacją i winem. Przegadali cały wieczór, dzieląc się wrażeniami.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.