Szczęściara

 *

W fabryce żarówek w New Jersey Janina Szulc pracowała 13 lat. Zaczynała od sprężynek w środku w żarówkach. Z czasem nauczyła się obsługi wszystkich maszyn i szkoliła z tego innych pracowników, którzy przyjmowali się do pracy w fabryce. Pomogła załatwić tam pracę wielu Polakom.

W pracy była uważana za osobę, która przynosi szczęście. Któregoś dnia wyczuła dym i zaczęła krzyczeć. Nie było to bezpodstawne. Zaczęło się naprawdę palić. To Szulc uratowała amerykańską fabrykę przed pożarem. 

*

-Zawsze mi dopisywało szczęście – chwali się Janina. -Kiedyś złożyłam podanie o mieszkanie spółdzielcze w Łomży. Wszyscy czekali wtedy na mieszkania po kilka lat. Moja teściowa pukała się w czoło, jaka ja jestem naiwna, że liczę, że mi dadzą szybciej.
Wpłaciła wkład i dostała to mieszkanie w niecały rok. Jeszcze szybciej postarała się o samochód. Kiedy w jej zakładzie pracy w Łomży została zorganizowana loteria, w której można było wygrać malucha, to ona go wylosowała. Nie miała wtedy nawet prawa jazdy.

Gdy w 1981 roku za zakupione za 250 dolarów zaproszenie przyjechała do New Jersey i z grupą Polaków szukała pracy w fabryce żarówek – to ona została tam przyjęta. Udało jej się znaleźć pracę najszybciej ze wszystkich.

*

Kiedy przestała tam pracować, zatrudniła się m.in. w fabryce pasty do zębów i wody kolońskiej. Pracuje do dziś. Teraz opiekuje się starszymi osobami. 7 lat temu zauważyła ogłoszenie w prasie o pracy w charakterze opiekunki dla starszych osób. Zgłosiła się i pracę oczywiście dostała.
Zamieszkała w bloku na Florydzie. Kupiła mieszkanie. Ma w nim książkę, którą 14 maja 1987 roku otrzymała w prezencie od kierownictwa LOT-u na Okęciu. Zachowała też wycinki z gazet (dziś już pożółkłe), do których po 9 maja 1987 roku udzieliła wywiadu.

*

W 2004 roku Janina wyszła po raz trzeci za mąż. Polak, którego poznała na Florydzie, a potem poślubiła – też był na Okęciu 9 maja 1987. Na pokład „Kościuszki” wsiadła jego teściowa. Wiedział, że jakaś kobieta nie wsiadła do tamtego samolotu.

Janina pokazała mu po latach w USA kasetę z telewizyjną relacją o katastrofie. Jej mąż zobaczył na niej siebie. Przypomniał sobie, że zgodził się opowiedzieć o stracie teściowej przed kamerą. Wypowiadał się na filmie na temat tragedii, podobnie jak Janina.

Katastrofa samolotu, który spłonął w Lasie Kabackim ostatnio „wróciła” do Janiny, gdy w tym roku usłyszała o tragedii samolotu linii Air France, lecącego z Brazylii. Wszystko jej się wtedy przypomniało: -Jakby ten 9 maja 1987 roku to było wczoraj.
Kiedy przez gorączkę dziecka siostry (gorączka ustąpiła, gdy Janina wróciła z Okęcia do Łomży) prawie spóźniła się na samolot. Gdy stała na Okęciu i jako jedyna osoba na lotnisku płakała ze szczęścia. I jak 14 maja bała się lecieć samolotem.

*

Oprócz pożółkłych wycinków prasowych i książki z dedykacjami załogi samolotu z 14 maja Janina Szulc zachowała do dziś także futro, dzięki któremu 9 maja 1987 roku nie wsiadła na pokład „Kościuszki”.

Chodziła przez lata w norkach do kościoła i co rok dawała na mszę w intencji ofiar katastrofy. -Dziś futro zrobiło się już trochę za ciasne – mówi o norkach. -Trzymam je u syna w New Jersey. Na Florydzie mi niepotrzebne.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij