Szczęściara

 *

Celnik tak zwlekał z tym protokołem, że w końcu samolot poleciał bez niej. Nie wściekła się i nie zaczęła awanturować, chociaż zależało jej, żeby polecieć w sobotę, bo w poniedziałek rano musiała być w pracy. Celnik zaczął ją zresztą pocieszać, że może poleci kolejnym samolotem. Przez Chicago.
Została więc na Okęciu z rodziną. Stali i nie wiedzieli co robić, gdy podszedł do niej ktoś z obsługi i powiedział: -Wie pani co, ten samolot miał awarię, wraca na Okęcie, więc może jeszcze poleci pani tym samym. Zobaczy pani. Jeszcze dziś, będzie pani w Nowym Jorku.
Ucieszyła się, rodzina już miała zabierać się do Łomży, kiedy zaczepił ją ten sam celnik, który ją zatrzymał do kontroli. Janina Szulc: -Pomyślałam, może mi jednak odda futro, ale on powiedział: -Proszę pani. Ja pani życie uratowałem, ten samolot spadł. Spalił się. Katastrofa.
Najpierw nogi jej się ugięły, a potem usłyszała jak celnik mówi, że na jej miejscu posadził w samolocie swoją koleżankę. Zgodziła się z nim spotkać, bo urzędnik poprosił ją, by za parę dni zobaczyli się jeszcze w Warszawie. Po co? Żeby porozmawiać o tym, co się stało.
Janina Szulc: -Widać było, że ten celnik jest wstrząśnięty. Wiadomo było od razu, że w samolocie, który spadł na Las Kabacki, nikt nie mógł przeżyć i celnik posłał na śmierć swoją koleżankę. To, że akurat mnie zatrzymał to nie była jego nadgorliwość, ani moja wina. Kogoś, ze stojącego w kolejce do odprawy tłumu, musiał wybrać. Padło na mnie.

*

9 maja 1987 r. wieczorem musiała wrócić z rodziną do Łomży, kolejny lot do Stanów został zaplanowany dopiero za kilka dni. Zanim wyjechała z Warszawy pojechała na Kabaty. Chciała zobaczyć miejsce katastrofy. Wpuścili ją do lasu, bo powiedziała, że tym samolotem co się spalił miała lecieć.
Zobaczyła jednak tylko czarny dym i płonący las. Ktoś, kto pracował na miejscu zdarzenia poradził jej: -Jeśli chciałaby pani jeszcze kiedyś wsiąść do samolotu, to proszę stąd odejść. Nie poleci pani już nigdy jak pani to wszystko zobaczy. Posłuchała. O tym jak wyglądało miejsce zdarzenia i akcja ratownicza dowiedziała się z telewizji.

 *

W domu w Łomży, odwiedzili ją dziennikarze, którym zgodziła się udzielić wywiadu. Przyjechała do niej też wróżka. Z ręki wywróżyła Janinie, że spełni się jej amerykański sen: czeka ją dostatnia przyszłość i długie życie w Stanach. To upewniło Janinę, że dobrze zrobi, wracając za ocean.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij