Portnoy w warzywniaku

I szybko jak go z mężem otworzyliśmy okazało się, że praca w warzywniaku to jest rewelacja. Praca kogoś, kto uprawia warzywa, taka praca u podstaw, jest niesamowicie uczciwa. Tu nie ma miejsca na jakieś przekłamania, kombinacje, to jest taka praca bez zaczarowań. I daje satysfakcję. Ktoś coś kupi, a potem przychodzi i mówi: To było pyszne.

Tak naprawdę ten warzywniak to dla nas z mężem trochę nasze hobby, oprócz tego zajmujemy się też innymi rzeczami. Od czasu do czasu ubezpieczeniami, wyszukujemy też dla agencji ochrony tych, których mają chronić, znajdujemy miejsca firmom, które stawiają automaty do herbaty i kawy. Tak więc jedną z wielu rzeczy, jakimi się z mężem na co dzień zajmujemy, jest ten warzywniak.

Dziennikarze, którzy zainteresowali się książkami w warzywniaku (powiedziało o nas Radio Zet, a potem Teleexpress i napisała lokalna gazeta) raczej się o tym już nie rozpisywali, wszyscy byli bardzo mili, tylko pisali o nas krótko, jak policjanci raport. Dlatego pani chciałam już więcej powiedzieć i wyjaśnić, że w tym wszystkim nie są ważne tylko książki i warzywa, ale najfajniejsze są te nasze rozmowy i więź dzięki tym książkom. Ludzie są ważni. To, że mogę się od nich wiele nauczyć i dowiedzieć, a oni mogą mi o sobie opowiedzieć.

Klienci są zresztą szczęśliwi, cieszą się z tego medialnego szumu. Ja nie do końca, bo nie robię tego dla sławy, tylko żeby być bliżej ludzi. No, ale ludziom jest jednak miło, gdy jest – o nas – głośno, bo oni się z warzywniakiem utożsamiają. W końcu to ich warzywniak.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij