Portnoy w warzywniaku

Z chryzantemami to było tak, że zasadziliśmy z mężem 700 sadzonek i pracowaliśmy ciężko przy tych kwiatach całe lato, ale opłacało się, potem mieliśmy obok domu piękny kolorowy dywan.

Dom jest stary i stoi 30 kilometrów pod Szczecinem. Przeprowadziliśmy się do niego na moje 40 urodziny, 7 lat temu. To był naprawdę prezent, bo marzyłam o tym domu od dawna. To stary poniemiecki dom, wybudowany w latach 20-tych ubiegłego stulecia, w którym cały czas trwa jeszcze remont. To taki dom pokaleczony przez życie i przez historię.

W tym domu mieszkali kiedyś cudowni ludzie. Poznałam ich jak miałam 6 lat, pochodzę z tej miejscowości, w której teraz mieszkam. Ludzie, którzy tu mieszkali mieli dużo dzieci i zawsze czuć było w ich domu dobrą energię. Dlatego ten dom mnie już w dzieciństwie zaczarował.
Mimo, że przeszedł swoje, postanowiliśmy go z mężem kupić. Teraz ślady tych walk, które się tu toczyły pod koniec II wojny, oglądamy codziennie na naszych ścianach. Mimo wszystko jest to w jakiś dziwny sposób takie miejsce, że jak tu przyjeżdżamy z miasta, wszystkie problemy stają się małe. Jest cisza i spokój. Jestem tu szczęśliwa.

Mieliśmy z mężem (który też urodził się w tych okolicach) takie marzenie, by zamieszkać właśnie tutaj. Jak pani pewnie wie herbem Szczecina jest gryf: skrzyżowanie ptaka z lwem. Jest taka legenda, że gryf miał gniazdo na dębie w Żelisławcu. Że ten gryf żył właśnie tu. I my chcieliśmy z mężem żyć koło tego dębu. I potem reszta to już była jak w tej piosence: „Kto wie czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem i warto mieć marzenia doczekać ich spełnienia, a kto wie czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem nie obserwują zdarzeń i nie spełniają marzeń”. Bo dziś okna naszej sypialni wychodzą właśnie na ten dąb.
 
Wokół domu mamy kawałek ziemi, 5300 m. Warzywa miały być tylko dla siebie. Zaczęło się jednak ich rodzić za dużo (po prostu urosło mi za dużo ogórków) i stąd pomysł na warzywniak, ale wcześniej wstawiałam je jeszcze do innych warzywniaków. Tyle, że to finansowo było bez sensu. Ja sprzedawałam ogórki za złotówkę za kilogram, a ci z warzywniaka za 3 zł. Mój syn mówi: Rób to samo, podnoś cenę. I nie tylko podniosłam cenę, ale i otworzyłam swój warzywniak.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij