„Przeminęło z wiatrem” stoi obok cytryn, nad cytrusami są harlequiny, nad kukurydzą „Kompleks Portnoya”, a nad słonecznikami literatura faktu. Mamy w warzywniaku m.in. „Pigmaliona”, „Chłopców z Placu Broni”, lektury szkolne i bajki dla dzieci. Jest też “Kod Leonarda da Vinci”, “Erotyzm” seksuologa Kazimierza Imielińskiego, “Kordian” i “Popiół i diament”. Jedna pani przeczytała wszystkie harlequiny jakie mamy, ale ostatnia książka, która zeszła to „Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego”.
Wszystkie książki, 200 sztuk, stoją w naszym 20 metrowym sklepie (szyld mamy prosty: „Warzywa i owoce”) na takiej półce, od ściany do kapusty kiszonej.
Nie nadążam czytać tego, co ludzie przynoszą, więc czasem błagam: -Niech pani nie bierze teraz Chmielewskiej, bo ja jej nie zdążyłam przeczytać!
Jeden pan zostawił kiedyś na moją prośbę jakąś książkę, żebym ja też mogła skorzystać i wziął sobie inną: „Kompleks Portnoya”. Nie żałował. Był zachwycony!
Czytała pani? Tak?! To wie pani o co chodzi. Zdarza się, że klient jeszcze, oprócz kilograma marchwi, dwóch kilogramów ziemniaków, grejpfrutów i winogron żąda nie tylko książki, ale jeszcze recenzji! A ja nie mam czasu, żeby te wszystkie książki czytać!
Dzisiaj przyszła do mnie babcia z dwiema wnuczkami. Babcia robi zakupy, a one w płacz, że chcą soczek i soczek. Ktoś przed nimi przyniósł mi książkę ze zwierzętami. Dałam ją więc dziewczynkom. Zaczęły przeglądać książkę, o soczku zapomniały i po płaczu. I proszę: dzisiaj przyniesione i do rączki wręczone.
Ludzie przynoszą tu książki i czują ulgę, bo inaczej by je wyrzucili. Nie mają miejsca, by je trzymać. Tak było z panią Marią Karaś, od której wszystko się zaczęło. To nasza klientka, starsza pani na emeryturze. Czyta bardzo dużo, w domu już jej się książki nie mieszczą. Przeczytałam kiedyś artykuł o tym, że ludzie zostawiają w jakimś miejscu książki, a inni je stamtąd biorą. Pomyślałam sobie: niesamowicie humanitarna idea. I powiedziałam pani Marii, żeby przyniosła książki do nas, to postawimy je w warzywniaku. I któregoś dnia, wiosną, w marcu, pani Maria przytargała do nas do warzywniaka książki, całą reklamówkę.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.