Narzeczona przysposobiona
Kiedy już miałam narzeczonego on też mi coś kiedyś powiedział, że słyszał od swoich rodziców, że ja jestem adoptowana. Mieszkaliśmy w jednym bloku. Któregoś dnia powiedziałam do niego: Słuchaj, to ja muszę to sprawdzić. Jedziemy do Jaworzna, tam gdzie się urodziłam. To było po pierwszym roku studiów. W 1998 r. w wakacje. Miałam 21 lat. Nie wiem dlaczego tam postanowiłam to rozwikłać akurat wtedy. Byłam w szczęśliwej rodzinie, w związku z fajnym facetem. Były wakacje, miałam więcej czasu na myślenie, może dlatego?
Odszukałam w domu skrócony akt urodzenia. Dowiedziałam się, że w Jaworznie jest dom dziecka. Wsiedliśmy z moim narzeczonym w autobus i pojechaliśmy tam. Na miejscu okazało się, że jest tam dom dziecka, ale dopiero od 5 lat… Pojechałam więc do szpitala do Jaworzna, ale tam się niczego nie dowiedziałam. Jak już byłam na miejscu postanowiłam pójść do urzędu miejskiego, pomyślałam, że tam może się czegoś dowiem. Weszłam tam sama. Narzeczony czekał na ławce przed budynkiem. Jak tylko weszłam coś mnie poprowadziło do urzędu stanu cywilnego i naprzeciw mnie wyszła szefowa USC. Powiedziałam jej, że mam skrócony akt urodzenia i zapytałam i czy może sprawdzić w zupełnym, czy ja jestem dzieckiem swoich rodziców. Wyszłam na korytarz, ona za chwilę wróciła i poprosiła mnie o dowód osobisty. Już wtedy czułam, że coś jest nie tak. Sprawdziła, czy jestem pełnoletnia i zaprosiła mnie do siebie. Stoję przy niej, przy otwartych księgach, a ona mówi tak: Była pani przysposobiona przez Alicję i Ryszarda w tym i tym … roku. Nogi się pode mną ugięły i złapałam się biurka… Spojrzałam na szybko w tę księgę i spisałam dane rodziców. Wzięłam też zupełny akt urodzenia. Dowiedziałam się z tego aktu, że miałam kiedyś na imię Aneta. Na akcie nie było danych ojca, tylko matki. Nie powiedziałam narzeczonemu. Skłamałam: Wszystko jest w porządku. Wyznałam mu prawdę dopiero po jakimś czasie.
Co wtedy czułam? Żal, że dowiedziałam się tego od obcej kobiety w urzędzie. To było przykre. Nie było we mnie rozpaczy, chyba nigdy się nie pojawiła. Było po prostu zaskoczenie.
Z Jaworzna pojechałam prosto do mamy, do pracy. Weszłam, zamknęłam do niej do pokoju drzwi i mówię: Mamo, byłam w Jaworznie. A ona: Tak? I milczy. Mówię: Mamo, o wszystkim wiem. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: Wiesz, imię Ania o wiele bardziej mi się podoba niż Aneta… Miała łzy w oczach. Odpowiedziała: Porozmawiamy o tym w domu.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.