Do laterny trzeba się wspiąć po 122 schodach. Ze względu na czerwoną cegłę w korytarzu można się poczuć trochę jak w wieży zamkowej. Na samej górze stoi stół obrotowy identyczny jak w Stilo. Źródłem światła jest lampa obrotowa 3-tablicowa, na każdej tablicy znajdują się po cztery żarówki oraz dodatkowo dwie żarówki zasilane z akumulatorów. Wieje tak, że nie można otworzyć drzwi na taras. Widok rozciąga się na turystyczny Jarosławiec.
Latarnia latem przyciąga ludzi. -To jest jedyna atrakcja dla turystów w Jarosławcu – tłumaczy Żuchowska. -Niektórzy tu wracają. Kiedyś przyjechała pani, której bardzo się spodobało. Przysłała mi potem kartkę, że zamierza wrócić. I wróciła w następnym sezonie.
Turyści którzy tu przychodzą pytają: -Jak mamy się do pani zwracać: -Pani latarnik, -Pani latarniczko, -Pani latarko, a może: -Pani latarnico? (śmiech).
-Najbardziej nie lubię takich sytuacji, gdy ktoś zostaje na górze za długo. Nie raz tak było. Zaczynało się robić ciemno, a ktoś nie schodził. Zastanawiałam się wtedy: Co on tam robi tak długo? Tak wysoko… Niepokoiłam się. Nie wiadomo przecież nigdy co się w człowieku kryje-mówi Alina Żuchowska.
Wewnątrz budynku latarni, który jest połączony z 2-piętrowym domem z mieszkaniami dla pracowników Urzędu Morskiego w Słupsku, a dawniej latarników – grobowa cisza. -Tylko w sezonie bywa głośno, gdy przychodzą tu dzieci z kolonii. Jest wtedy hałas – krzyki, śmiechy itp. Nie przepadam za tym, ale potem zimą mi tego brakuje. Tęsknię w zimę za turystami-opowiada Żuchowska.
Wchodzi na górę latarni czasami tylko dla siebie. -Najbardziej lubię widok z latarni właśnie zimę. Lubię patrzeć jak wszystko przykrywa śnieg. Z wieży latarni zawsze widać coś innego. Na przykład latem ogrom ludzi na plaży.
Morze lubię o każdej porze roku. Widać je też przez okno mojego domu. Urodziłam się nad morzem. Tu jest moje miejsce. Mieszkam tuż blisko, przy samej latarni.
-Kiedy wchodzę na samą górę i patrzę w dół nie mogę się zawsze nadziwić jak ten Jarosławiec się zmienia-opowiada latarniczka. -Każdego roku jest inny i wygląda zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu, gdy zaczynałam tu pracę. Pojawiły się nowe budynki. Jarosławiec się rozrósł, a morze zabrało wydmy. Widać stąd mijający czas.
Ile ta latarnia ma lat? –pytam. –Ponad 170. Początkowo zbudowano w 1829 roku latarnię, która okazała się być zbyt niska– opowiada latarniczka. –Dlatego parę lat później (w latach 1835 – 1838) zbudowano nową latarnię – tę właśnie wieżę z czerwonej cegły, o wysokości 33,3 m.
Alina Żuchowska, tak jak Weronika Łozicka, przyzwyczaiła się do samotnych służb na latarni. -To nie jest tak, że ja się tu czuję sama. Tu czas bardzo szybko mija, trzeba zająć się biurem, zawsze jest coś co trzeba uprzątnąć i sprawdzić, czy wszystko gra. Moim obowiązkiem poza obsługą latarni jest obserwacja sytuacji między statkami, a stacją brzegową. O tym co się dzieje na morzu informuję przez telefon do stacji głównej. Jestem w stałym kontakcie z Urzędem Morskim w Słupsku.
Samotność w ogóle mi tu teraz nie przeszkadza-dodaje latarniczka. -Wcześniej tak. Nie byłam z tej pracy zadowolona. W latarni tęskniłam do domu, do dzieci. Martwiłam się co z nimi. Z wiekiem polubiłam tę moją latarnię-samotnię.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.