Kobiety marynarzy

    
Anna Sajak

34 lata. Jej mąż jest muzykiem, basistą. Pracuje na szwedzkim statku, pływającym po Bałtyku. Półtora miesiąca spędza na morzu, półtora na lądzie

Kiedy zostaję w domu sama radzę sobie. Nauczyłam się posługiwać łopatą, siekierą, umiem naprawić rower… ale jak mąż wraca – w ogóle mnie to nie interesuje. Oddaję mu jego „rolę.”

Gdy się pojawia w domu robi się bałagan… Myślę sobie wtedy – O rany, ale dużo facet robi wokół siebie zamieszania…
Jak zbliża się czas, kiedy ma wyjechać coś sobie zawsze planuję: spotkam się z koleżankami, zasadzę coś w ogródku, przeczytam książkę, wezmę udział w teleturnieju, nauczę się szyć na maszynie…  Muszę coś sobie wstępnie zorganizować na ten czas. Jak wyjeżdża za coś od razu się biorę. By nie było czuć pustki.

Kiedy jest najgorzej? W święta i jak trzeba przeprowadzić z synem męską rozmowę.

Już 6 lat jesteśmy „pół na pół”. Nie katujemy się tym jednak, odwiedzamy się. Kiedyś pracowaliśmy razem, śpiewałam na statku, jak pojawiły się dzieci zostałam w domu (mamy 6-letniego syna i 5-miesięczną córkę). Znam doskonale statek i ludzi, bo razem z nim pracowałam. Nie mam kłopotów z zaufaniem, poza tym zawsze mogę go tam odwiedzić. Czasem z synem do niego jeździmy.

Jestem trochę zazdrosna, ale… to on zabiega o to, by się non stop kontaktować. To mnie uspokaja. Ślemy do siebie notorycznie sms-y, dzwonimy kilka razy dziennie, rozmawiamy przez skype`a. Poza tym on jest „bankowy”, słowny, jak umówimy się na jakąś godzinę na telefon on zawsze dzwoni. Mamy swoje stałe pory dzwonienia. Ja nawet wiem co on w danym czasie robi, że między 18.00- 20.00 ma przerwę, a potem pracuje. Wiem, w jakim jest porcie, wiem kiedy śpi. 

Jak mąż jest w domu i jak męża nie ma. Takie małżeństwo to jest takie „rozhuśtanie”. To nie jest fajne. Nie można się do tego przyzwyczaić. Marzymy, by było inaczej.

Oboje traktujemy ten czas jako rodzaj odsiadki. Liczymy dni, kiedy wróci do domu. Wiemy, że musimy ten czas rozłąki przetrwać, by się móc ponownie spotkać. Jego wyjazdy są nam potrzebne do życia. Z powodów finansowych inne rozwiązanie na razie nie wchodzi w grę. 

Czy taka rozłąka jest czasem fajna? Tak. Czasem jak go nie ma korzystam z okazji i zmieniam coś w domu, co niekoniecznie zrobiłabym jakby był. Jak mu się nie podoba dywan, który chcę kupić do domu mówię sobie: Dobrze, poczekam. Jak pojedzie kupię sobie ten dywan…

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij