Gaździna

U górali

Pierwsze kłopoty zaczęły się już przy kupowaniu materiałów budowlanych na dom, który chcieli postawić w Bukowinie. –Dostałam pozwolenie na budowę, ale jako przyjezdna nie mogłam już kupić cementu. Żeby kupić materiały budowlane musiała zameldować się u zaprzyjaźnionego górala.

Kiedy miejscowi wyczuwali, że klientką jest warszawianka kazali płacić dwa razy więcej albo w ogóle nie chcieli nic sprzedać. Na Podhalu poczuła się obco. Pojawiły się też problemy z pracą. Jej mężowi nie udało się, tak jak planował, dostać posady w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Ona, kontynuowała studia doktoranckie na socjologii w Warszawie, ale doszła do wniosku, że dojazdy do stolicy to nie jest dobry pomysł i taka praca z daleka od ośrodka naukowego jest bez sensu. Z perspektywy gór doktorat przestał zresztą być ważny. Zaczęło być ważne to co tu i teraz. Postanowiła więc poszukać pracy na miejscu.

Szukała takiej, którą może wykonywać socjolog. Chciała pracować w Towarzystwie Rodzinnym jako kurator. Próbowała przyjąć się do szkoły. Jednej, drugiej. Nigdzie jej nie chcieli. Na Podhalu nie znalazła wtedy ani pracy ani spokoju, tylko same kłopoty.

Także w małżeństwie. Tego trudnego czasu aklimatyzacji na Podhalu nie przetrwali razem z mężem. Pensjonat, który zaczęli budować w Bukowinie Tatrzańskiej rósł, ale ich małżeństwo się rozpadało. W domu, który chcieli razem zbudować nigdy nie zamieszkała.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij