Dwie szkoły, w tym jedna królewska, bardzo się przydały bo dziś, gdy – jak mówi jest szał na kapelusze po ślubie Kate i Williama, umie zrobić toczek na ślub, covery kapeluszy Anny Jantar na scenę i fascynator dla licealistki z Nakła nad Notecią na zwykłą randkę.
Jeśli ktoś ma fantazję, fascynator może zrobić ze wszystkiego. Z rękawa koszuli, z filcu albo z plastiku. -Na przykład ten biały toczek– mówi Małgorzata Wybrańska. -Ma sizalową bazę, czyli materiał z włókna agawy, ozdobę z sinamay, czyli z włókna manilskiego bananowca, do tego strusie pióro, kwiatki z poliestru i z tego samego materiału woalkę.
Sizal kupiła w Anglii. Sinamay od wyszukanego przez internet producenta z Filipin. Strusie pióro przyjechało z Australii. Kwiaty, które były kiedyś przyszyte do innego kapelusza, z Anglii, a woalka z Hiszpanii. Tylko jedna wstążka, jeszcze jeden dodatek do toczka, przyjechała z Polski, z hurtowni „U Stefana”.
-Zaczyna się od wciągnięcia bazy na formę – mówi Małgorzata. -Moczę bazę w gorącej wodzie i potem bardzo mocno naciągam. Tak, by nie było zmarszczek i załamań. Przypinam szpilką i potem to musi wyschnąć. Kiedy wyschnie, prasuję żelazkiem. I bardzo ważna rzecz – robiąc dalej kapelusz wszystko szyję, bez użycia kleju.
Rose Cory, brytyjska modystka Królowej Matki, u której Małgorzata uczyła się na kursie w Londynie, powtarzała, że trzeba tylko i wyłącznie szyć. Wysoki poziom modniarstwa to zero kleju. -Klej to jest droga na skróty. Tak nie można. Nie tędy droga – powtarza za Rose Cory Małgorzata Wybrańska. Jej droga do kapeluszy też nie była na skróty.
*
Zanim trafiła na kurs modniarstwa do Rose Cory zapisała się na zajęcia do młodej modystki Katty Janneh w Greenwich Community College w Londynie, ośrodka w rodzaju centrum kultury, gdzie wcześniej chodziła dwa lata na jogę. Na trzydzieste czwarte urodziny postanowiła sprawić sobie w Londynie prezent i zapisała się na kurs robienia kapeluszy.
-Na modniarstwo, czyli millinery – jak się ładnie nazywa po angielsku – tłumaczy Małgorzata. Fascynatory, czyli małe kapelusze, mocowane na grzebyku, przepasce, czy klipsie, interesowały ją od dawna. I za nią chodziły. –Kiedyś jechałam w Londynie rano do pracy. 7.00 rano a w autobusie siedzi murzynka z kręconymi włosami i pięknym fascynatorem we włosach.
Z zielonym motylem (w kolorze military), wielkości dłoni, obszytym materiałem z cekinami, lekko opalizującym. Małgorzata pamięta do dziś, że ten fascynator miał też przyszyte motylki z piór. Przyglądała mu się całą drogę i nie mogła od niego oczu oderwać. To jeszcze jednak nie koniec historii, wyjaśniającej, że to nie był przypadek, że wybrała akurat millinery.
-Kiedy usiadłam na pierwszych zajęciach w Greenwich Community College, w sali pojawiła się… murzynka z autobusu. Kobieta od zielonego motyla we własnej osobie. Katty Janneh, prowadząca kurs. Weszła do sali uśmiechnięta w różowym kapeluszu i z dwoma wielkimi torbami, pełnymi innych. Tak musiało być. Kapelusze mnie przyciągnęły. Musiałam trafić na modniarstwo.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dowiedz się więcej
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.